Kto: J-Force
Tytuł: Pink Chicken
Album: Pink Chicken (Singiel)
Rok: 1998 r. (wydany w 2013 r.)
Pamiętacie jak w pierwszym poście z serii "Deepground" narzekałem na pseudo perełki andegrandu, od których zaroiło się w ostatnich latach na YouTube? Pamiętacie? Czy już zapomnieliście? Ok, to lecimy dalej z tematem. Obiecuję, że tym razem Was nie zanudzę, bo nie mam specjalnej weny na czerstwe żarty. Będzie więc szybko, sprawnie i bezboleśnie.
Moi drodzy czytelnicy (czyli całe 10 osób, maksymalnie) - do Was kieruję te słowa. Jeżeli:
- lubicie agresywnych wymiataczy na majku, którzy sypią panczami gęsto jak Polacy solą na drogi w zimie;
- lubicie miękkie brzmienie klawiszy (z obowiązkowym filtrem dolnoprzepustowym), płynący basik i werbel mocniejszy niż uderzenie trzepaka (a jednak żarty się trzymają);
- lubicie refreny, od których nie można się uwolnić, bo zagnieżdżają się w głowie już po pierwszym przesłuchaniu...
... to fajnie, ja też. Ale dalej czytać nie musicie, bo dzisiejsza piosenka jest całkowitym przeciwieństwem tych założeń.
"Pink Chicken" (w konkursie na najgorszy tytuł kawałka hiphopowego kawałka zająłby wysokie miejsce, zaraz obok "Vagina Diner" Akinyelego czy "Puke" Eminema) to przede wszystkim wysoko zagrane skrzypce, odpowiedzialne za lwią część niesamowitej atmosfery tego numeru. To też plastyczna, zgrana brzmieniowo, poprawnie zaprogramowana perkusja. Wcale nie n******** jak szalona, ale płynie i stanowi raczej rytmiczne tło dla głównego sampla.
No i w końcu - rap.
Ale przedtem troszkę informacji o samym autorze. Jak możemy przeczytać w sieci, J-Force (pisany też jako J.Force, cokolwiek) to prawdziwy oldskulowiec. Znajomy Marleya Marla, Pete Rocka i wielu innych guru lat 90. (też Mike'a Tysona, ale to chyba nieważne), autor kilku podziemnych wydawnictw i fanatyk legendarnego samplera E-mu SP-1200, na którym odgrywał swoje radiowe sety. W audycjach z jego udziałem występowało wielu znanych i mniej znanych MCs jak 50 Cent, Sheek Louch czy U-God. Pomimo znajomości, DJ-skiej renomie, niezaprzeczalnego wkładu w rozwój gatunku (bla, bla) jego oryginalna twórczość przechodziła raczej bez echa. "Tylko" DJ Premier i Stretch Armstrong grali jego numery za co J-Force będzie im pewnie wdzięczny do końca życia i jeden dzień dłużej (tak mniej więcej twierdzi w tym wywiadzie).
To dziwne, że pomimo takich pleców (to brzydkie wyrażenie w sumie), talentu (?) i pomniejszych sukcesów, J-Force nigdy osiągnął należytej rozpoznawalności. Dziwne, ponieważ jego rap to inteligentne rymy, pewne siebie flow i charakterystyczny głos. Po prostu dobrze się go słucha.
Dlatego czym prędzej włączajcie różowego kurczaka, wrzucajcie linka YouTube'owego do zakładki "Ulubione" i piszcie do samego Force'a by umieścił kawałek na streamingach. Myśle, że nie pogardzi kolejnym tysiącem wyświetleń jego numeru.
To prawdziwa perełka podziemia. I na tym zakończymy.
A, i obsługi bitmaszyny nauczył go sam Ski Beatz.
G.
Wyróżniki: genialny sampel przewodni, czyli skrzypce, które stawiam na równi z "Wiedziałem, że tak będzie". A także fakt, że za tym numerem stoi zupełnie nieprzypadkowa osoba, która wie co robi i siedzi/siedziała w tym od dawna.
Najlepsza linijka: fajne są te jego podwójne rymy, ale nie mogę zdecydować. Może "trying to politics/ behind close door? swallow dick".
Link do kawałka: TUTAJ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz