Cześć!

Cześć! Z tej strony Gapa. Piszę o boom bapie, robię instrumentalny boom bap. Bez wczutki. Zapraszam!

wtorek, 23 czerwca 2020

EASY MISS: No Doubt (Heather B, 1996 Pendulum Records)


Kto: Heather B.
Tytuł: No Doubt
Album: Takin' Mine
Rok: 1996 r.

Jestem feministą i to dopiero pierwszy post całkowicie poświęcony Female MC? Wstyd. 

I tak, wiem, że w tym momencie pozbawiłem się reszty moich polskich czytelników (czyli jakieś 3-4 osoby patrząc na statystyki).

Nic mnie to nie obchodzi, więc zaczynamy przygodę z nowym wpisem!

Słuchajcie to nie jest tak, że w każdym przypadku mam dużą wiedzę o artyście (zazwyczaj chodzi o MC, czyli "ulicznych poetów" i tak, będę to pisał dopóki dopóty nie będę miał pewności, że wiecie, że to ironia). W odniesieniu do bohaterki dzisiejszego wpisu moja wiedza jest raczej ograniczona. Cóż, nie można wiedzieć wszystkiego. Ja zresztą mało wiem, tylko udaję. Wiedzę to ma Peja lub Druh Sławek/ja mam tylko "pisane" (kto zgadnę do czego nawiązuję?)

Muszę jednak przyznać, że odrobiłem trochę pracy domowej (tak na 3=). A więc. Odnoszę wrażenie, że Heather B możecie znać z następujących powodów, do wyboru:
  • jest osobowością telewizyjną, która uczestniczyła w amerykańskich programach typu reality show (to odpada z miejsca, bo kto to w PL ogląda? Inaczej. Kto to W OGÓLE ogląda?)
  • miała fotkę z maskotką Biz Markiego w kultowej książce "Ego Trip - Książka o Rapie" (to odpada też, bo tę książkę ma z 10 osób w Polsce, w tym ja, dwa egzemplarze...przemilczmy powód)
  • czytacie genialny blog "Hip Hop isn't Dead", w której Max recenzował jej debiut (to odpada też chyba, bo Max na Patreon ma 27 patronów i raczej nikogo z Polski)
  • jest rapowym nerdem i bardzo dobrze orientuje się w albumach złotej ery (proszę o podniesienie ręki).

Dobra, zakładając, że nie ma Was wielu, napiszę tylko tak: posłuchajcie jej kawałków z YouTube'a, przede wszystkim kooperacji z DJ-em Premierem, chodzi o "Steady Rockin" z jakąś panią na refrenie, która nie była na tyle istotna by ją wymienić na featcie. Możecie też wrzucić na głośniki cały album, gdzie znajduje się omawiany dziś track. To generyczny eastcoast-owy hip hop ale dobrze się słucha. Fotki z maskotką Biz Markiego nie musicie szukać. A teraz do rzeczy, bo "No Doubt" to naprawdę solidny utwór. 

Od razu rzucam: sama Heather B. mistrzynią mikrofonu nie jest (k****, chyba tyczy się to większości ulicznych poetek/poetów, o których piszę na tym blogu, dlaczego?), ale ma dobry głos, niezłe flow i charyzmę. Właściwie to od kiedy zacząłem zgłębiać jej dyskografię (nie jest obszerna i łącznie nagrała chyba mniej tracków niż The Game na jakimkolwiek mixtapie) to spokojnie wbiła się na podium moich ulubionych kobiet-MC. Zdarzają się jej ciekawe wersy, ale do Big L'a czy innego Chino XL jej daleko. Ten "you'se marked for death
You gots to be more Man than Meth" jest w sumie fajny, choć trochę śmieszny (czy ja przypadkiem podałem właśnie nową definicję hip hopa?). Ale to nie szkodzi, że rap nie jest topowy, bo wysmażono jej MOCNE beaty. "No Doubt" takim klasykiem z p************ jest, bez wątpienia, nomen omen.

Produkcją tej piosenki zajął się niejaki Kenny Parker. Kenny jest bratem innego Parkera w rap grze, a mianowice... KRS-One'a i często produkował dla Boogie Down Productions. Otóż okazuje się, co było dla mnie zaskoczeniem, że Heather B. mocno trzymała się z ekipą BDP. Fajnie. Natomiast co do beatu. Jak dla mnie ten beat jest <patetyczny mode on> idealną definicją klasycznego brzmienia złotej ery <patetyczny mode off>. W momencie gdy wchodzą bębny moja głowa nie może powstrzymać się od bujania. Tzn. ja jej nie mogę powstrzymać. Bas zapiera dech i odrzuca do tyłu, tak jak przy starcie samolotu. Polskiego Dreamlinera (albo nie, skoro LOT bankrutuje). Poza tym nie dzieje się za wiele - jest jedna nutka (albo akord, nie jestem pewny) i skrzypce w tle. Jest to dość monotonne, ale ja takie produkcje bardzo lubię. Poza tym, BRZMIENIE! W naszym gatunku muzycznym przede wszystkim chodzi o brzmienie i tutaj "No Doubt" wybija się ponad standard. Wsamplowany Bigge w refrenie też pasuje jak ulał. I nawet nie pojawia się krótka myśl, że mógłby tam zostać na zwrotki. A to chyba dobry znak. 

Coś więcej? Chyba nie. Sprawdzajcie. I namawiam do feminizmu.

G.

Wyróżniki: duża charyzma MC, bassssss i bojowe nastawienie w drugiej zwrotce, gdzie "COAST MUST BE THE MOUTHAFUCKING EAST", trochę śmiesznie.
Najlepsza linijka: to musi być The Lord-have-mercy's and the Oh-my-god's, plus the Please's/ You'll be sayin to your Jesus when my rhyme style releases".

Link do kawałka: TUTAJ.












czwartek, 11 czerwca 2020

DEEPGROUND: 4 My People Oldschool Remix (Black Knowledge, 1997 Soulciety)


Kto: Black Knowledge feat. Rock B.
Tytuł: 4 My People
Album: Black Knowledge
Rok: 1997

Z kolei ten track jest naprawdę z*******. Dlatego znajdzie się w serii "DEEPGROUND". Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie.

Pamiętacie moje marudzenie na temat "podziemnych perełek"? Że są raczej słabe niż raczej dobre? Że MCs to kopie kopii ich ulubionych raperów? No to w dzisiejszym odcinku macie coś zgoła innego. Tzn. dla jasności, rap (albo melodeklamacja jak określił kiedyś pan z zespołu "Bracia" u Kuby Wojewódzkiego, jak ja ich k**** nienawidzę) jest akurat najsłabszym elementem kawałka, który dziś analizuję. Dobra, OMAWIAM, analizować to można wymazy co jest teraz na czasie zresztą. Ale, ale. Jestem pewny, że w czasach swojej świetności rapersi Born Power i Knowledge Joe (co za ksywki swoją drogą...) potrafili rozruszać kiepawy melanż na berlińskich suburbiach oraz uratować przysypiające towarzystwo przed włączeniem 6. edycji składanki Music Instructor. No dobra, chodzi mi o to, że Black Knowledge wydali swój jedyny krążek u naszych niemieckich sąsiadów i chyba sami są z kraju tłustych wurstów, a tam wiecie techno, 140 bpm i te sprawy. Dobra, nie jest to chyba zabawne. Przechodzę do właściwej części tego wpisu.

Albo nie. Bo muszę się tutaj uzewnętrznić. Płytę z tym kozackim kawałkiem nabyłem w lokalnym skate shopie, chyba w 2005 r. kiedy moja zajawka na west coastowe brzmienia sięgnęła apogeum. Oznacza to tyle, że twierdziłem wówczas, że druga płyta Warrena G jest znakomita (a jest co najwyżej średnia) i słuchałem mixtape'ów The Game'a. Mam je nawet gdzieś wypalone na CD-kach. No więc nie wiedziałem nic o tym DUECIE (za wiele się nie zmieniło, sieć raczej też milczy na ich temat, choć po niemiecku nie sprawdzałem). Sprzedawca-ziomek też nie wiedział, ale mówił, że "DOBRA" i, że "WESTCOAST TYPE BEAT" (no dobra nie powiedział tak w 2005 r.). OK - wydałem kieszonkowe i cóż... longplay jest mocno średni, ale ma swoje momenty. Dziś pamiętam z niego tylko "4 My People". Wtedy mówiłem, że klasyk. Pretensji raczej nie będziecie do mnie mieli, bo nigdzie w oficjalnych serwisach tej płyty nie ma. Zatem sami się nie przekonacie. Tak naprawdę do końca nie rozumiem jak ta płytka znalazła się w moim rodzinnym Elblągu - czy ma to coś wspólnego z pruską (dla nieuków -> niemiecką) historią najniżej położonego miasta w Polsce? Pewnie nie.

A teraz do rzeczy. Kocham rimshot w tym bicie. Kocham śpiew Rocka B (kimkolwiek jest), którego gospodarze uszanowali na tyle, że pozwolili mu zaśpiewać nie tylko w refrenie (pozdro dla polskiego rapu lat 90/00.). Kocham laidbackowy ale jednocześnie energiczny klimat tej piosenki. Śmieszą mnie linijki raperów (Brothers/Mothers, back/macks), ale przynajmniej mają charakterystyczne głosy i przyjemnie wymieniają się wersami. Zawsze się zastanawiałem czemu ten motyw nie jest częściej wykorzystywany przez ulicznych poetów. Lubię nawet spitchowane w górę wokalne sample w tym bicie - najczęściej nie jest tego dużo i nie brzmi to jak orkiestra wykastrowanych kotów. UWIELBIAM tomby, które w odpowiednim momencie budują napięcie przed refrenem. Kocham wysokie riffy gitarowe w tym bicie. Dość, sami posłuchajcie.

I, cóż, jest to dla mnie lekko dziwna/śmieszna sytuacja, w której niemiecki label (albo lebel jak mówi Andrzej w tym wywiadzie) wydaje w 1997 r. piosenkę jakby żywcem wyciągniętą z Kalifornii. Jak będę miał wolnego czasu to postaram się sprawdzić pozostałe wydawnictwa (tutaj strona w serwisie Discogs). Może tak naprawdę prawdziwy WEST COAST jest kilkaset kilometrów stąd? Dam Wam znać (pewnie nigdy).

Słuchajcie, ostatnia rzecz. Nie mogę się powstrzymać. Jak jeden z ziomków mógł tam zarapować colder/ gettin' older? Nawet w 1997 r.... Nawet Warren G klei lepsze wersy po 5 browarach. Ale nie zważajcie na to, po prostu bądźcie sobą, czyli typowym słuchaczem rapu w Polsce. Czyli nie analizujcie tekstów. Tzn. nie omawiajcie...

I nie wczuwajcie się, to tylko moje pieprzenie na blogu.

G.


Wyróżniki: śmieszny technicznie ale charakterystyczny rap, emocjonalny, głęboki, mięciutki, piękny głos śpiewaka, najlepszy bit na świecie jeśli myślimy o relaksie, pogodnych latach 90. i laskach ze "Słonecznego Patrolu".
Najlepsza linijka: chyba ta, że teraz "nawet Tyson" ma być sądzony. Ale akurat nic tam się nie rymuje więc się nie liczy. BRAK.

Link do kawałka: TUTAJ.

#RANDOM - Tak jakbyście nie mieli już dosyć składanek lo-fi...

 ale ta jest całkiem zacna. Gość robi niezły dobór kawałków. Nie za wesołe, nie za smutne, można posłuchać. Brzmi świeżo: Jak macie coś do p...