Cześć!

Cześć! Z tej strony Gapa. Piszę o boom bapie, robię instrumentalny boom bap. Bez wczutki. Zapraszam!

czwartek, 11 czerwca 2020

DEEPGROUND: 4 My People Oldschool Remix (Black Knowledge, 1997 Soulciety)


Kto: Black Knowledge feat. Rock B.
Tytuł: 4 My People
Album: Black Knowledge
Rok: 1997

Z kolei ten track jest naprawdę z*******. Dlatego znajdzie się w serii "DEEPGROUND". Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie.

Pamiętacie moje marudzenie na temat "podziemnych perełek"? Że są raczej słabe niż raczej dobre? Że MCs to kopie kopii ich ulubionych raperów? No to w dzisiejszym odcinku macie coś zgoła innego. Tzn. dla jasności, rap (albo melodeklamacja jak określił kiedyś pan z zespołu "Bracia" u Kuby Wojewódzkiego, jak ja ich k**** nienawidzę) jest akurat najsłabszym elementem kawałka, który dziś analizuję. Dobra, OMAWIAM, analizować to można wymazy co jest teraz na czasie zresztą. Ale, ale. Jestem pewny, że w czasach swojej świetności rapersi Born Power i Knowledge Joe (co za ksywki swoją drogą...) potrafili rozruszać kiepawy melanż na berlińskich suburbiach oraz uratować przysypiające towarzystwo przed włączeniem 6. edycji składanki Music Instructor. No dobra, chodzi mi o to, że Black Knowledge wydali swój jedyny krążek u naszych niemieckich sąsiadów i chyba sami są z kraju tłustych wurstów, a tam wiecie techno, 140 bpm i te sprawy. Dobra, nie jest to chyba zabawne. Przechodzę do właściwej części tego wpisu.

Albo nie. Bo muszę się tutaj uzewnętrznić. Płytę z tym kozackim kawałkiem nabyłem w lokalnym skate shopie, chyba w 2005 r. kiedy moja zajawka na west coastowe brzmienia sięgnęła apogeum. Oznacza to tyle, że twierdziłem wówczas, że druga płyta Warrena G jest znakomita (a jest co najwyżej średnia) i słuchałem mixtape'ów The Game'a. Mam je nawet gdzieś wypalone na CD-kach. No więc nie wiedziałem nic o tym DUECIE (za wiele się nie zmieniło, sieć raczej też milczy na ich temat, choć po niemiecku nie sprawdzałem). Sprzedawca-ziomek też nie wiedział, ale mówił, że "DOBRA" i, że "WESTCOAST TYPE BEAT" (no dobra nie powiedział tak w 2005 r.). OK - wydałem kieszonkowe i cóż... longplay jest mocno średni, ale ma swoje momenty. Dziś pamiętam z niego tylko "4 My People". Wtedy mówiłem, że klasyk. Pretensji raczej nie będziecie do mnie mieli, bo nigdzie w oficjalnych serwisach tej płyty nie ma. Zatem sami się nie przekonacie. Tak naprawdę do końca nie rozumiem jak ta płytka znalazła się w moim rodzinnym Elblągu - czy ma to coś wspólnego z pruską (dla nieuków -> niemiecką) historią najniżej położonego miasta w Polsce? Pewnie nie.

A teraz do rzeczy. Kocham rimshot w tym bicie. Kocham śpiew Rocka B (kimkolwiek jest), którego gospodarze uszanowali na tyle, że pozwolili mu zaśpiewać nie tylko w refrenie (pozdro dla polskiego rapu lat 90/00.). Kocham laidbackowy ale jednocześnie energiczny klimat tej piosenki. Śmieszą mnie linijki raperów (Brothers/Mothers, back/macks), ale przynajmniej mają charakterystyczne głosy i przyjemnie wymieniają się wersami. Zawsze się zastanawiałem czemu ten motyw nie jest częściej wykorzystywany przez ulicznych poetów. Lubię nawet spitchowane w górę wokalne sample w tym bicie - najczęściej nie jest tego dużo i nie brzmi to jak orkiestra wykastrowanych kotów. UWIELBIAM tomby, które w odpowiednim momencie budują napięcie przed refrenem. Kocham wysokie riffy gitarowe w tym bicie. Dość, sami posłuchajcie.

I, cóż, jest to dla mnie lekko dziwna/śmieszna sytuacja, w której niemiecki label (albo lebel jak mówi Andrzej w tym wywiadzie) wydaje w 1997 r. piosenkę jakby żywcem wyciągniętą z Kalifornii. Jak będę miał wolnego czasu to postaram się sprawdzić pozostałe wydawnictwa (tutaj strona w serwisie Discogs). Może tak naprawdę prawdziwy WEST COAST jest kilkaset kilometrów stąd? Dam Wam znać (pewnie nigdy).

Słuchajcie, ostatnia rzecz. Nie mogę się powstrzymać. Jak jeden z ziomków mógł tam zarapować colder/ gettin' older? Nawet w 1997 r.... Nawet Warren G klei lepsze wersy po 5 browarach. Ale nie zważajcie na to, po prostu bądźcie sobą, czyli typowym słuchaczem rapu w Polsce. Czyli nie analizujcie tekstów. Tzn. nie omawiajcie...

I nie wczuwajcie się, to tylko moje pieprzenie na blogu.

G.


Wyróżniki: śmieszny technicznie ale charakterystyczny rap, emocjonalny, głęboki, mięciutki, piękny głos śpiewaka, najlepszy bit na świecie jeśli myślimy o relaksie, pogodnych latach 90. i laskach ze "Słonecznego Patrolu".
Najlepsza linijka: chyba ta, że teraz "nawet Tyson" ma być sądzony. Ale akurat nic tam się nie rymuje więc się nie liczy. BRAK.

Link do kawałka: TUTAJ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

#RANDOM - Tak jakbyście nie mieli już dosyć składanek lo-fi...

 ale ta jest całkiem zacna. Gość robi niezły dobór kawałków. Nie za wesołe, nie za smutne, można posłuchać. Brzmi świeżo: Jak macie coś do p...